Ależ tytuł mi wyszedł ... ;) Wyjrzałam na internecie takie oto cuda i nie mogłam się odgonić od myśli, że przecież ja też takie umiem. Co widać po zdjęciach - nie umiem, ale chociaż się staram :) Zajęło mi to aż dwa dni, ale co i dlaczego zdradzać może nie będę... bo to wstyd. W każdym bądź razie z wypocin lekko zadowolona jestem, ale nie ulega wątpliwości, że należy popracować nad kształtem płatków :)
Przepis oryginalny tu a niżej podaję przetłumaczony przeze mnie więc nie wiem czy dobrze.
Muffiny:
- 2 szklanki cukru
- 1 3/4 szklanki mąki
- 3/4 szklanki kakao
- 1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
- 1 łyżeczka soli
- 2 jajka
- 1 szklanka pełnotłustego mleka
- 1/2 szklanki oleju roślinnego
- 2 łyżeczki ekstraktu wanilii (lub olejku waniliowego)
- 1 szklanka wrzątku (tu trzeba uważać bo lepiej w kubku ;) )
I jak to z muffinami bywa mieszamy wszystkie suche składniki w jednej misce. W drugiej misce mieszamy wszystkie "mokre" składniki poza wrzątkiem. Mieszamy ze sobą składniki suche i mokre a na koniec wlewamy szklankę wrzątku i dobrze mieszamy. Ciasto robi się dość płynne ale takie właśnie ma być. Muffinki wychodzą pyszne i leciutkie.
Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni celcjusza i pieczemy muffinki przez około 24 minuty. (22-27min.) Z tej ilości ciasta wyszło mi aż 36 muffinów :)
Teraz zabieramy się za krem. Ja przekombinowałam i trochę nie wyszło więc albo proszę trzymać się przepisu, albo stworzyć swój krem, który nie będzie spływał z muffinek tylko ładnie na nich tworzył ozdoby :) Oryginał i moje tłumaczenie:
Krem waniliowy:
- 1/2 szklanki masła (w temperaturze pokojowej)
- 3/4 szklanki kremowego serka (może być mascarpone)
- 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (lub olejku waniliowego)
- 4 szklanki cukru pudru
- 2 łyżki śmietany kremówki
Mieszamy wszystko (poza cukrem pudrem) najlepiej ręcznie i nie aż tak dokładnie. Dodajemy powoli cukier puder i mieszamy aż do uzyskania gęstej masy. Dzielimy masę na pół i kolorujemy :) Niebieski łatwizna, bo są barwniki. A fioletowy miałam dzięki niebieskiemu barwnikowi i ... kilku kropel soku z buraka :) Wkładamy do lodówki aż masy zgęstnieją. Potem ozdabiamy, podziwiamy i zjadamy. Moje były bez podziwiania ;D
UDANEJ ZABAWY!
Bardzo smakowicie wygląda ten kremowy wierzch :)
OdpowiedzUsuń