O jeżu kolczasty jak ten tytuł brzmi dumnie. Przepis pożyczony/kradziony z jednego z męskich czasopism. Chciałam się podzielić nim bo jest smaczny i mega prosty. No i są w nim szparagi! Zachowałam w zamrażarce parę tych skubańców i dzięki temu w tą pochmurną zimę mamy na talerzu trochę soczystej zieleni. Chociaż zima w tym roku taka, że zaraz będzie trzeba trawnik kosić ...
Składniki:
- 3 bataty (jeden na osobę)
- pęczek szparagów (ok. 500g)
- stek (ok. 700 g)
- 1 łyżeczka zielonej papryczki chili
- 1 szalotka
- pęczek natki pietruszki
- 1 ząbek czosnku
- 2 łyżki soku z cytryny
- 1 łyżka oleju kokosowego
- oliwa
- sól, pieprz
No to do roboty. Bataty przekrajamy na pół, polewamy odrobiną oliwy, posypujemy pieprzem oraz solą i zapiekamy w 160°C przez ok. 40 minut.
Rozgrzewamy mocno patelnię, rozpuszczamy na niej olej kokosowy i wrzucamy stek. Smażymy tak jak lubimy. Dla mnie najlepszy jest średnio wysmażony, lekko krwisty. Smażę go po 2 minuty z każdej strony na wysokim ogniu. Później zmniejszam ogień i smażę przez ok 3-4 minuty na każdą ze stron. Przy końcowym smażeniu wrzucamy na patelnię szparagi.
Smażymy do miękkości. Zostało nam jeszcze pesto. Wrzucamy do blendera posiekaną papryczkę chili, natkę pietruszki, czosnek, szalotkę, sok z cytryny oraz 2 łyżki oliwy. Miksujemy na pastę. Wykładamy na talerze pieczone bataty i szparagi. Na szparagach kładziemy pokrojony w paski stek i nakładamy pesto. PYCHOTA!