piątek, 30 października 2009

Balejs

Witam, witam i o zdrowie pytam ;) Znowu mi się tu jakaś przerwa zrobiła ale już nadrabiam. A to dlatego, że wczoraj zrobiłam siostrzanego „balejsa”. Siostrzany dlatego, że ona skąd wyszukała ten przepis i nie mam pojęcia skąd, a „balejs” dlatego, że nie wiem jak się to pisze. Po mówionemu każdy będzie wiedział o co chodzi. Chyba, że nie. Wtedy trzeba czym prędzej zrobić owego, oczywiście alkoholowego balejsa i się będzie wiedziało co to za cudo :). Przepis jest dość prosty. „Dość”. Dla takiej sieroty kuchniowej, jaką jestem mła wszystko zawsze się w kuchni komplikuje. Najpierw podam co trzeba jak najszybciej zakupić w sklepiku. Jeżeli jest w domciu to oczywiście tym lepiej :D

Składniki:
- 100 ml spirytusu
- puszka mleka skondensowanego słodzonego
- 1 łyżeczka kawy rozpuszczalnej

Puszkę mleka trzeba gotować 2 i pół godziny. Gotujemy ją zamknięta i w garnku z wodą. Ponoć wybuchają czy coś. Oczywiście gdy powędrowałam do sklepu było tylko mleko nie słodzone… więc wzięłam i stwierdziłam, że posłodzę później. W domu jednak poinformowano mnie, że to nie będzie to samo i w ogóle inne duperele. Więc … kolejna podróż do sklepu – tego samego po tzw. Mleko skondensowane słodzone krówkowe. Tutaj muszę wspomnieć, że w mojej „metropolii” nie mam za dużego wyboru sklepów. Jest ich w sumie 4, ale tylko w jednym można się spodziewać, że coś będzie. Oczywiście drugi raz nie ja podróżowałam do sklepu;) Po otworzeniu tej puszki „krówkowej” okazało się, że mleko jest strasznie gęste. W sumie na tym miało też polegać gotowanie tego normalnego mleka z tym, że … ono nawet nie pływało. Więc mądra główka stwierdziła, że podgrzeje to się rozpuści. Po 20 minutach gotowania moja cierpliwość się skończyło. Mleko nie zmieniło swojej formy. Wpadłam na pomysł, że może ten spirytus rozpuści to mleko czy cóś. Tak, rozpuszczał, ale w tempie tak błyskawicznym, że w ruch poszedł mikser. I wszystko było jak należy. Gdybym tylko wpadła na to na samym początku … A teraz szybciutko co dalej trzeba zrobić. Jak już ugotujemy to swoje mleczko to trzeba poczekać aż ostygnie i dopiero wtedy otwieramy puszkę. Jak kupi się krówkowe to nie trzeba gotować ani na nic czekać. Wlewamy spirytus do szklanki, dopełniamy szklankę wodą i dodajemy łyżeczkę kawy. Potem wszystko łączymy z mlekiem. Jak się elegancko wymiesza to dobrze. Jak nie to doprawiamy mikserem ;)
Likierek jest pyszniutki!! Dzisiaj nastawiłam nowe cudo. Z głowy … czyli z niczego. Zobaczę co wyjdzie choć powodzenia nie wróżę. Tymczasem żegnam Was… Sierota Kuchniowa ;)

PS. I proszę mi się likierem nie spijać!

1 komentarz:

  1. "Baileys" chociaż Princess woli wołać na to per "Biała Dama". Tylko nie wiem dlaczego - przecież wcale tak jasno w kieliszku nie wygląda ;)

    OdpowiedzUsuń