Tym wpisem się chwalę. Czym? Spełnianiem marzeń, pokonywaniem własnych słabości. Osiąganiem tego co pozornie wydaje się niemożliwe. Niby taka przyziemna rzecz a jednak przeżycia trochę nie z tej ziemi.
Ja - pani z biura, nudna księgowa z nieustannym bitch face'm. Ja - nieudolna kura domowa, barwiąca ciuchy w praniu i chodząca śmierć wszystkich domowych kwiatów. Ja - matka z dzieckiem przy cycu i obsranymi pieluchami, matka pierwszaka z głową bolącą od miliona pytań. Ja - kobieta bez formy nie licząc tej do ciast, ze strzelającymi kolanami i łokciami tenisisty, które to tenis widziały jedynie w tv. JA pokonałam samą siebie i przekroczyłam metę RUNMAGEDDONU! Jak było? Tak jak zapowiadali - było piekło! Jak to powiedziała kobieta na trasie 'Każdy biegnie ze swoimi demonami' (Gosia całuję i trzymam kciuki za słońce w Twoim życiu! Pokonałaś zło Runmageddonu - pokonasz wszystko! :* ) Ja swoje demony przegoniłam!
Skąd taki pomysł? Zobaczyłam zajawkę na fejsie i chciałam to przeżyć. Ta myśl chodziła za mną baaardzo długo. Dużo chęci jeszcze więcej stresu. Wraz ze mną czaiły się jeszcze cztery inne osoby (mąż nieświadomy niczego został zapisany siłą ;). Wyłapaliśmy się w komentarzu pod postem o Rekrucie we Wrocławiu... a później jakoś się potoczyło. Stworzyliśmy drużynę, nadaliśmy jej nazwę odpowiednią do naszych możliwości i wybraliśmy godzinę początku tego piekła. Tak powstały FightŁapy! Poznaliśmy się tuż przed startem i ruszyliśmy. Na trasie kumulacja wszystkiego - wariactwo, współpraca,błoto, siła, życzliwość, pot, strach, radość. Adrenalina zrobiła swoje i nie pozwoliła się zastanawiać nad żadną przeszkodą. Po prostu lecisz! Wytężasz mięśnie o których istnieniu nawet nie wiedziałeś. Za okazaną pomoc odwdzięczasz się pomocą komuś innemu. Kto by pomyślał, że jestem w stanie podrzucić kobietę na ściankę! Meta jest wybawieniem z tego piekła. Morda sama się cieszy a zmęczenie dopada dopiero na drugi dzień. W trzecim dniu boli Cię sama myśl o wstaniu z łóżka. Ale to jest dobry ból...
Mężu, Kasiu, Agato, Michale i Piotrze vel. Bartku dziękuję za zajebiste wspomnienia. Twórzmy je dalej! Robimy WETERANA!
PS. A Ty jak zawierasz nowe znajomości/przyjaźnie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz